Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1087

Ta strona została przepisana.
LXXX
POLOWANIE NA CZAROWNIKA

Mnóstwo karet stało na wszystkich drogach lasku Marly, w którym odbywały się łowy królewskie.
Właściwie Ludwik XV, pod koniec życia, sam już nie polował wcale, lecz siedząc w karecie, przyglądał się tylko pogoniom.
Ktokolwiek z czytelników naszych zna Plutarcha, ten pamięta może, co znakomity historyk powiedział o Marku Aureliuszu, tak zawsze zajętym sądami i sprawami państwa, iż niewiadomo było nigdy, kiedy zechce zasiąść do obiadu; kucharz jego tedy zakładał co godzinę nowego dzika na rożen, aby pieczyste na każde żądanie było zawsze gotowe.
Tak samo postępowano z Ludwikiem XV. Na polowania popołudniowe przeznaczano kilka danieli, za któremi pogoń, stosownie do humoru króla, mogła trwać dłużej albo krócej.
Tego dnia łowy skończyć się miały o czwartej. Na dziś zatem wybrano daniela, ściganego już od południa, zdolnego, jak się zdawało, dotrzymać placu do godziny oznaczonej.