— I cóż powiedział?
— Rzeczy niesłychane.
— Czy ma on jeszcze inne jakie nazwisko, oprócz tego, któreś nam, Wasza Eminencja, wymienił?
— Tak, słyszałem jeszcze, że go nazywano....
— Jak? — zagadnęła niecierpliwie Dubarry.
— Józef Balsamo — rzekł kardynał.
Richelieu i hrabina znów spojrzeli na siebie.
— Czy djabeł jest w istocie bardzo czarny, mości książę? — spytała nagle Dubarry.
— Zapewne, musi być bardzo czarny, ale ukazuje się tylko prostakom.
— Bądź co bądź, Eminencjo, musisz przyznać jednakże, że to wszystko bez mocy szatańskiej obejść się chyba nie może.
— Pewny jestem, że nie.
— Zielone ognie, widma, rondle z których cuchnące wydzielają się zapachy....
— Wcale a wcale.... mój czarownik jest człowiekiem zupełnie światowym, obejście ma wytworne, mieszkanie eleganckie.
— Możebyś kazała sobie powróżyć temu czarownikowi, hrabino? — zagadnął Richelieu.
— Mam ochotę szaloną....
— Dlaczegóż jej nie zadowolnić?
— Gdzież odbywają się posiedzenia? — zapytała.
Dubarry pewna była, że kardynał wskaże jej adres.
— W pięknym gabinecie, wytwornie przybranym...
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1093
Ta strona została przepisana.