Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1105

Ta strona została przepisana.

— Fryc! zawołał Balsamo.
Niemiec ukazał się w tej chwili.
— Ukryj Sebastjana w oficynie.
— Zna moje imię! — szepnął posłaniec przerażony.
— On wszystko wie — rzekł Fryc, prowadząc przybyłego.
Balsamo, gdy pozostał sam, popatrzył na pieczątkę wyraźnie i czysto odbitą.
Następnie zamyślony, wszedł zwolna do pokoju Lorenzy.
Spała, ale była zmęczona i zdenerwowana bezczynnością. Wziął ją za rękę, a na sercu położył jej list zapieczętowany..
— Czy widzisz? — zapytał.
— Widzę — odrzekła Lorenza.
— Co trzymam w ręku?
— List.
— Potrafisz go przeczytać?
— Potrafię.
— Więc czytaj.

Lorenza z oczami zamkniętemi, mówiła głosem urywanym, a Balsamo spisywał jej słowa:

Kochany bracie!

„Przewidziałam, że wygnanie moje przyda się na coś. Widziałam się dziś rano z prezydentem miasta Rouen; jest nam zupełnie oddany, lubo bardzo nieśmiały. Nalegałam nań w twojem imieniu. Zdecydował się i przedstawiciele jego stowarzysze-