Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/111

Ta strona została przepisana.

Tego właśnie życzył sobie i odgadł, że życzenie jego zostało spełnione. Zaczął wchodzić po schodach do czerwonego pokoju.
W miarę, jak się oddalał, Andrea tym samym powolnym i sztywnym ruchem powracała od drzwi do fortepianu. Wstępując na ostatni stopień, posłyszał pierwsze nuty przerwanej melodji.
Wszedł do czerwonego pokoju i odprawił La Brie‘a.
La Brie, służbista, zwrócił się w tej chwili ku drzwiom, ale nagle przystanął.
— Co tam? — zapytał Balsamo.
La Brie sięgnął ręką w kieszeń od kamizelki i nic nie mówiąc zaczął w niej szukać czegoś.
— Czy masz mi co powiedzieć, przyjacielu? — powtórzył Balsamo.
La Brie wyciągnął z wysiłkiem rękę z kieszonki.
— Mam panu powiedzieć, że pan popełnił pewną pomyłkę.
— Ja?... mój przyjacielu.
— Zamiast ofiarować mi sztukę dwudziestoczterosusową, dał mi pan dwadzieścia cztery liwry.
Otworzył dłoń i ukazał monetę błyszczącą.
Balsamo spojrzał na starego wzrokiem dowodzącym, że o prawości ludzkiej miał bardzo mizerne przekonanie.
And honest! — rzekł z Hamletem.
I sięgnąwszy z kolei do swej kieszeni, położył obok pierwszego, drugiego jeszcze luidora.
Radość starego na widok ofiary tak hojnej, gra-