— Przepowiednia twoja zawróciła mi zupełnie głowę, lubo wątpię, aby się kiedy spełnić miała.
— Nie trzeba nigdy wątpić o tem, co mówi nauka.
— Jakoś korona moja, panie hrabio, bardzo jest w tej chwili zachwiana; a to trudniejsza sprawa, niż zatamowanie krwi trzema kroplami eliksiru.
— Bo chodzi o obalenie ministra trzema potężnymi wyrazami... — rzekł Balsamo. — Czy zgadłem o co chodzi?
— Zgadłeś, hrabio. Cóż na to powie Mości książę?
— To taka bagatela, że niema się czemu wcale dziwić — rzekł Balsamo.
— O gdybyś, hrabio, znalazł jaki sposób...
— Na uleczenie choroby państwa?
— Chorujemy na Choiseul’a.
— I chcielibyście się państwo wyleczyć?
— Tak jest, wielki czarowniku.
— Musisz nam co na to poradzić, panie hrabio. Choćby dla własnej sławy.
— Gotów jestem służyć państwu, ale przedewszystkiem muszę wiedzieć, czy przed przyjściem tu do mnie, książę miał już jakie projekty?
— Miałem, panie hrabio. Jakto przyjemnie, gdy można czarownika nazywać hrabią; nie wychodzi się ze swej sfery.
Balsamo uśmiechnął się.
— Proszę być szczerym, książę.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1111
Ta strona została przepisana.