— Z przyjemnością, na honor.
— Książę, pragniesz poradzić się o coś? Nie mówił mi o tem wcale — rzekła Dubarry.
— Mogłem to tylko powiedzieć do ucha samemu hrabiemu.
— Dlaczegóż to, Mości książę?
— Pani musiałabyś się zaczerwienić po uszy, hrabino.
— Mości książę, ciekawa jestem bardzo, mów proszę, choć się zaczerwienię, nie zważaj na to.
— Gotowaś mnie obić, hrabino, gdy powiem, co mam do powiedzenia.
— Nie nudź, książę, proszę cię.
— Otóż hrabio, rzecz to jest bardzo smutna, ale prawdziwa, króla bardzo trudno zabawić, stracił wszelką energję...
— To mnie wcale nie obraża mój książę.
— Dobrzeby zatem było, gdybyś hrabia, który posiadasz tak drogocenne eliksiry...
— Dał jakiś, któryby zdolny był wrócić królowi zdolność bawienia się?...
— Tak właśnie.
— To dzieciństwo, pierwszy lepszy szarlatan może zrobić to samo.
— A właściwość eliksiru poszłaby na rachunek wdzięków pani Dubarry.
— Książę! zawołała z gniewem Dubarry.
— Miał książę słuszność, że nie chciał o tem
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1112
Ta strona została przepisana.