Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1117

Ta strona została przepisana.

— Co to jest? — zawołała Dubarry, pochłaniając papier oczami.
— Co to jest? — pytał Richelieu.
— List, którego sobie państwo życzycie.
Rozwinąwszy papier, Balsamo przeczytał, osłupiałym ze zdziwienia gościom, pismo, które już znamy.
W miarą jak czytał, Dubarry mieniła się na twarzy; gdy skończył, Richelieu zawołał:
— To prosta potwarz, my w to wierzyć nie możemy, mój hrabio.
— Nie, książę, to najwierniejsza kopja listu pani de Grammont, który w tej chwili został prawdopodobnie wręczony panu de Choiseul, w Wersalu, przez umyślnego posłańca.
— Czy pan prawdą mówi, panie Balsamo? — pytał niespokojnie Richelieu.
— Nigdy nie kłamię, panie marszałku.
— Czyżby księżna de Grammont mogła napisać list podobny?...
— Napisała go, panie marszałku.
— Mogłaż popełnić podobną nieostrożność?
— To nie do uwierzenia, ale mimo to jest prawdą.
Stary książę patrzył na panią Dubarry, która nie miała już nic do powiedzenia. Po krótkiem milczeniu, rzekła:
— Daruj mi, hrabio, ale tak samo, jak książę,