Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1118

Ta strona została przepisana.

nie mogę dać wiary, aby księżna de Grammont, kobieta rozumna, narażała się na takie niebezpieczeństwo, aby pisać podobny list do brata. Wreszcie, ażeby znać tak dokładnie to pismo, trzebaby go było przeczytać.
— A mając już raz w ręku tak nieoceniony dokument, czyż możnaby go się dobrowolnie pozbawiać?...
Balsamo spokojnie potrząsnął głową.
— Cóż mi zależy na tem, czy pan de Choiseul jest lub nie jest ministrem; ja nikogo z tych panów nie kocham, ani nienawidzę, pocóż miałbym zachowywać podobne dokumenty? Wreszcie nie mam zwyczaju odpieczętowywać cudzej korespondencji, czasami tylko, gdy mi się podoba, mogę sobie przeczytać list pod kopertą i pieczęciami. Przyszliście państwo do mnie, prosząc o przyjacielską radę, dałem ją wam. Wątpię, żebyście chcieli zaproponować mi zapłatę za to posiedzenie.
— Ależ hrabio — powiedziała Dubarry.
— Daję państwu radę i dowody w ręce — a państwo utrzymujecie, że są fałszywe.
— Ależ bo... bo... posłuchaj, hrabio.
— Oryginał tej kopji istnieje niezawodnie.
— Któż cię mógł o tem uprzedzić, panie hrabio? — zapytał Richelieu.
— W tem właśnie jest moja tajemnica; nie na to żyję i pracuję naukowo od trzech tysięcy sied-