Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1120

Ta strona została przepisana.

mógł na własne uszy posłyszeć owego ducha. Ale panowie czarownicy mają ten przywilej, że sami tylko glosy ich słyszą, że sami tylko widzą te nadzwyczajności.
Balsamo popatrzył na Richelieu’go, a wzrok miał tak dziwnie przenikliwy, że stary książę poczuł dreszcz od stóp do głowy.
— W istocie zachowuję dla samego siebie przywilej rozmawiania z duchami, lub oglądania rzeczy nadzwyczajnych, czasami jednak, gdy zdarza mi się sposobność, być w towarzystwie osób tak pięknych jak hrabina Dubarry, lub tak znakomitych, jak książę de Richelieu, otwieram skarbiec mój, aby się z niemi podzielić.... Czy bardzo pragnęlibyście państwo usłyszeć głos, który jest mojem natchnieniem?
— Bardzobyśmy chcieli go usłyszeć — rzekł Richelieu, ściskając pięści, aby powstrzymać drżenie.
— Bardzo — powtórzyła Dubarry, drżąc cała.
— A więc niebawem posłyszycie go państwo. W jakim języku chcecie państwo, aby przemówił?
— Po francusku — rzekła Dubarry — innego nie znam. A książę?
— Ja także. Da mi to sposobność przekonania się, czy djabli używają równie poprawnie naszego języka, jak mój przyjaciel Voltaire.
Balsamo podszedł z pochyloną głową do sa-