Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1135

Ta strona została przepisana.
LXXXIII
DUCH

Nastąpiła chwila uroczystego milczenia, a potem zaraz Balsamo spytał po francusku.
— Jesteś tam?
— Jestem — odpowiedział głos czysty, srebrzysty, który, przechodząc przez drzwi i obicie, podobniejszym się stał do dźwięku jakiegoś metalu, niż do głosu ludzkiego.
— To zaczyna być bardzo zajmujące — szepnął książę, a co dziwniejsze, że bez żadnych zwykłych aparatów magicznych.
— To straszne — szepnęła Dubarry.
— Uważaj dobrze na to, o co pytać cię będę.
— Słucham duszą całą.
— Wiele tu jest ze mną osób w pokoju?
— Dwie.
— Jakie?
— Mężczyzna i kobieta.
— Przeczytaj w myśli mojej ich nazwiska.
— Książę de Richelieu i pani Dubarry.
— Dziwna rzecz! — szepnął książę.
— Jak żyję, nie widziałam nic podobnego — drżąc cała, rzekła, Dubarry.