Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1154

Ta strona została przepisana.

smaku — niezaprzeczoną dawał mu wyższość nad najmłodszymi.
Czoło wolne od zmarszczek, pięknie sklepione, znamionowało myśl głębszą, głowę trzymał wysoko i dumnie, wyraz twarzy miał smutny i zamyślony.
Piękne ręce, o arystokratycznych kształtach, miał tak białe, że nawet koronki mankietów zaćmić ich nie mogły. W całej postaci malowała się tkliwość poety, wyniosłość wielkiego pana i muskularność muszkietera. Te trzy typy, złączone razem, w jednej osobie, musiały wywrzeć wrażenie na pięknej hrabinie.
Przez dziwny zbieg okoliczności, dwoje tych ludzi nie spotkało się było jeszcze dotąd u dworu, pomimo, że Dubarry panowała już na nim od tak dawna. Dawniej, kiedy jeszcze nie nosiła ani tego nazwiska, ani tytułu hrabiny, lecz była tylko śliczną istotką, uśmiechniętą i kochaną przez mnóstwo młodych ludzi, bogatych i dorodnych, w ich liczbie był także i książę d’Aiguillon. I on, za przykładem innych, układał rymy na cześć pięknej Joasi, i nazywał ją aniołem, parafrazując jej nazwisko rodzinne na: l’ange; ale gdy stary król, pod przybranem nazwiskiem barona de Genesse, zaczął rywalizować z całą świetną młodzieżą, panna Lange zamknęła drzwi dawnym swoim gościom, a książę d’Aiguillon wyjechał do Bretonji. Rozstali się nie zawiązawszy żadnego serdeczniejszego stosunku, pomimo niezaprzeczonej wzajemnej sympatji.