Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1161

Ta strona została przepisana.

— Widywać będziesz codzień hrabinę, staraj się jej podobać.
— Dla interesu? Za nic, mój wuju, gdybym popełnił coś podobnego, wstydziłbym się sam siebie, uciekłbym na kraj świata.
Richelieu pomyślał sobie:
— Udało się wszystko jak najlepiej!...
W tem turkot kilku zajeżdżających powozów dał się słyszeć w podwórzu i kilka głosów zawołało: „Król“!
— Uciekam, bo nie chcę, aby mnie tu król zastał — powiedział Richelieu, zmierzając ku drzwiom.
— A ja? — zapytał książę d’Aiguillon.
— Ty, to co innego, pozostań, trzeba żeby cię król zobaczył. A pamiętaj, pilnuj dobrze swoich interesów.
Wypowiedziawszy to, Richelieu zniknął, rzuciwszy jeszcze na pożegnanie siostrzeńcowi:
— Bądź u mnie jutro!