— Zatem to już postanowione, — rzekł Ludwik XV. Proszę cię marszałku, zrobić wszystko — co potrzeba.
Za ten dobry uczynek otrzymał Ludwik XV anielski uśmiech Andrei i serdeczne podziękowanie Marji-Antoniny.
Kilku panów weszło do sali, a był między nimi i kardynał Rohan. Ale król przez cały wieczór miał już uśmiech łaskawy, dla jednego tylko księcia Richelieu, któremu pozwolił się nawet odprowadzić do Trianon. Stary marszałek szedł za monarchą, wzruszony, jak nigdy.
Podczas, gdy król wraz z księciem i przybocznymi oficerami, wracał do swego pawilonu, delfinowa zwróciła się do Andrei:
— Masz zapewne ochotę, moje dziecko, napisać list do ojca i powiadomić o tak pomyślnej nowinie, uwalniam cię zatem na dzisiejszy wieczór.
Po chwili lokaj odprowadzał baronównę do jej pokoiku. Przed nią snuł się niewidzialny cień jakiś. Był to Gilbert. Gdy doszli do tarasu, lokaj zawrócił do Trianon, a młoda dziewczyna weszła na schody.
Gilbert wdrapał się po drabince do swego mieszkania, położonego naprzeciw mieszkania Andrei. Ujrzał ją w pobliżu okna, przywołującą służącą księżny de Noaille, która miała apartament w tym samym korytarzu. Wkrótce zgrabna subretka spuściła roletę i przeszkodziła Gilbertowi w podpatrywaniu.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1201
Ta strona została przepisana.