Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/121

Ta strona została przepisana.

Przystanął i uczepił się framugi drzwi, bo nogi uginały się pod nim, i, pomimo że był silnym, ledwie nie upadł...
Zamyślenie jednak, czy sen Andrei było bardzo głębokie; Gilbert właściwie nie wiedział, czy dziewczyna śpi, czy rozmyśla, gdyż nie poruszyła się wcale, chociaż mogła była dosłyszeć bicie serca Gilberta, które daremnie starał się przytłumić; przez chwilę stał rozgorączkowany; dziewczę pozostało nieruchome.
Tak była piękną, lekko oparta na ręce, z długiemi splotami włosów nieupudrowanych i spadających na szyję i ramiona, że w żyłach jego ogień przytłumiony strachem, ale nie zagasły wybuchnął znowu z całą siłą. Doznał znów zawrotu; był to jakby szał jakiś odurzający; paląca żądza dotknięcia czegoś, co jej dotykało. I znów krok postąpił ku niej.
Podłoga zaskrzypiała pod niepewnem stąpnięciem; na odgłos ten pot zimny zrosił czoło młodzieńca, lecz Andrea jakby nie słyszała.
— Śpi — wyszeptał Gilbert. — Co za szczęście! śpi.
Po przejściu jednakże trzech kroków, Gilbert zatrzymał się znowu, jakby go coś przestraszyło; był to niezwykły błysk lampy, która przed zgaśnięciem rzucała ostatnie silniejsze blaski, po których zwykle następuje ciemność. Zresztą w całym domu nie słychać było najmniejszego hałasu, najmniej-