Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1210

Ta strona została przepisana.

zaostrzony — wiem o tem. Dlatego też nie zostałem ministrem.
— Odmówiłeś, dla przypodobania się memu synowi?
— Wierzaj mi, że i to się także do mego postanowienia przyczyniło. Odmówiłem między innymi także i dlatego, że wymagania Dubarry’ch, którzy rozpoczęli wojnę z twym synem, doszły do niebywałych rozmiarów.
— Gniewasz się z nimi?
— Tak — i nie. Boją się mnie, a ja im na złość zrobię.
— Odważnie to, ale lekkomyślnie.
— Dlaczego?
— Hrabina posiada wpływy potężne.
— E! e!... — odparł Richelieu.
— Co to znaczy, że tak lekceważąco o tem mówisz?...
— Mówię, jak człowiek, który zna słabą stronę tej sprawy, jak człowiek który, gdyby tylko chciał, mógłby podłożyć lont pod minę, i wszystko wysadzić w powietrze.
— Rozumiem. Robisz nam przysługę, aby rozgniewać Dubarry.
— Rzeczywiście, przyznaję się i do tych pobudek. Ale... za pozwoleniem baronie, masz córkę, nieprawdaż?
— Tak...
— Młodą?
— Ma lat szesnaście.