Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1212

Ta strona została przepisana.

wik XV zanadto jest przyzwyczajony do łatwych zwycięztw, aby mógł poznać się na twej skromnej Andrei, on, lubiący gryzetki!...
— Jesteś wielkim człowiekiem, marszałku.
— Skąd to wnosisz?
— Bo odgadłeś, o czem myślałem.
— Przyznaj jednak, baronie, że czas już, abyśmy nie potrzebowali obcałowywać rąk, byle jakiej kurtyzanki. My, parowie Francji!... wróćmy nareszcie do naszej sfery, dość mieliśmy już margrabin a la Pompadour, dość nam hrabiny Dubarry, która właściwie jest sobie Joasią z przedmieścia. Pamiętaj, że jeżeli nie przeszkodzimy temu, będziemy zmuszeni bić pokłony przerozmaitym Marysiom. To poniżające dla nas!... Wstyd, aby ludzie, noszący korony w herbach, kłaniali się takim błaźnicom.
— Święta prawda.
— Niema królowej, niema więc i kobiet; niema kobiet, więc brakuje dworaków; król utrzymuje gryzetkę; naród rządzi, przedstawicielką dworu jest panna Joanna Vaubernier.
— Święte słowa.
— Widzisz — ciągnął dalej marszałek, — kobieta, któraby umiała teraz rządzić Francją, miałaby piękną rolę do spełnienia.
— Bezwątpienia — odparł Taverney, któremu serce biło jak młotem — ale na nieszczęście miejsce to zajęte.
— Dla kobiety, która nie posiadając wad kobiet upadłych, ma ich odwagę i zręczność, rozum