— Owszem.
— Widocznie niedokładnie, jeśli nie zauważyłeś podobieństwa...
— Do kogo?
— Do... no, przypomnij sobie. Chodź tu mała.
— Nicolina weszła natychmiast; swoim zwyczajem podsłuchiwała pode drzwiami.
Książę przyciągnął ją do siebie i przyglądał się jej uważnie; te impertynenckie oględziny nie zażenowały wcale pokojówki.
— Rzeczywiście podobną jest, to prawda — rzekł marszałek.
— Wiesz do kogo i zapewne nie radzisz mi posłać jej do Trianon. Jak dziwnie przypadek zrządził, aby to biedactwo, było podobne do pierwszej damy we Francji.
— Ho! ho! — przerwała ze złością Nicolina — ta dama nie ma zapewne piękniejszych oczu, okrąglejszych ramion i zgrabniejszej figurki od tego biedactwa!
Naturalnie, subretka, zaczerwieniona ze złości, była piękniejszą niż kiedykolwiek.
Książę uścisnął jej rączki i rzekł z uśmiechem pełnym obietnic:
— Baronie, Nicolina rzeczywiście uderzająco przypomina damę, o której wspomniałeś, ale poradzimy temu. Ma włosy popielate cudnego koloru, ma brwi i nosek królewskiego zakroju, ale, powtarzam raz jeszcze, wszystkie te niedokładności, znikną za pół godziny. Nicolino, chcesz być w Trianon?
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1214
Ta strona została przepisana.