Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1226

Ta strona została przepisana.

nie domyślając się podejścia, wyprostował się i spojrzał przed siebie.
Nicolina o mało nie zemdlała. Sąsiadem owym był Gilbert.
Młody chłopak, widząc opadającą kotarę, zadrżał, cofnął się w tył i zamknął szczelnie okienko.
Poznał mnie, zdziwił się i ukrył ze złości!...
Tak sądziła Nicolina i sądziła dobrze.
Gilbert wolałby był spostrzec djabła, niż dawną kochankę, posiadającą przytem tajemnicę jego z ulicy Coq-Héron. Wściekły był.
— Na co mi teraz to odkrycie, z którego tak byłem dumy?... Nicoliny nie wypędzą zato, że miała kochanka, ale jeżeli ona opowie wszystkie awantury moje dawniejsze, łatwo mogą mnie wyrzucić z Trianon. Jestem zatem na łasce tego djabła w spódnicy.
Zdawało mu się, że Nicolina obecnością swą, profanuje pokój jego ideału, przytem poznawał, że się boi zręcznej i mściwej subretki.
Czuł że wojna, między nim a nią, wybuchnie prędzej czy później, ale był człowiekiem zręcznym i przewidującym nie myślał rozpoczynać walki, dopóki nie będzie pewnym zwycięstwa. To też niewidziany przez nikogo, wiedział o wszystkiem, co się działo u Andrei i zarazem u Nicoliny.
Po ośmiu dniach, Gilbert zauważył jakiś pióropusz rozmawiający z Nicoliną; zmrok już zapadał, więc gruchająca parka nie spostrzegła go wcale.
Długo opierała się dziewczyna przyjściu na