Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1227

Ta strona została przepisana.

schadzkę, ale de Beausire (bo to on był), tak ładnie prosił, że dała się ubłagać, a dzisiaj przyszła. Skorzystała z okoliczności, że Andrea wybrała się na obiad do pani de Noaille i odprowadzała w tej chwili młodego oficera przez park. Gilbert szedł za nimi o jakie dziesięć kroków, z dziką radością podsłuchiwał ich westchnienia i rozmowy i musiał być zadowolonym z rezultatu, bo nazajutrz, z samego rana, stanął w swem okienku i oczekiwał spojrzenia nieprzyjaciółki. Nareszcie, około dziesiątej, usiadła przy oknie, reperując mitynki swej pani. Gilbert zaśpiewał znaną jej piosenkę; Nicolina drgnęła i spojrzała ze zdumieniem w górę. W okienku, o zgrozo! stał ogrodniczek, śmiejąc się sarkastycznie. Pokojówka skrzywiła się i chciała zrazu spojrzeć wyzywająco, ale Gilbert miał tak dziwny uśmiech na twarzy, że zarumieniła się i spuściła oczy na robotę.
— Zrozumiała, to dosyć — pomyślał chłopak.
Od tego czasu Nicolina była jak w klatce, gdzie się ruszyła, zdawała się widzieć i ogrodnika, w końcu więc postanowiła rozmówić się z nim ostatecznie.
Gilbert odgadł manewr i unikał starannie spotkania, ale Nicolina nie składała tak łatwo broni; zauważywszy ruch w pokoiku, weszła na schodki prowadzące do facjatki i zastukała, nikt nie odpowiedział; nazajutrz zdjęła pantofelek, prezent Andrei, i rzuciła go przez otwarte okienko do wnętrza; ale Gilbert zauważył ruch na vis-a-vis i ani się nie poruszył.