Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1248

Ta strona została przepisana.

— Broń Boże! żartować w tak smutnych okolicznościach!
— Czy już nie czas wystąpić?
— Nie. Może posłać do prezesa d’Aligre?
— Żeby się prędzej wyśmiewano ze mnie?
— Dziwna obawa! Toć święty straciłby cierpliwość z panem! Pozwól mi pan lepiej dokończyć mego planu przeciw Anglji, a sam poradź sobie w tej miłej sprawie.
Richelieu znał napady złego humoru pana Rafté.
Trzeba mu było ustąpić.
— Nie znam się na przenośniach, nakreśl lepiej wyraźny plan działania.
— Słuchaj więc pan.
— Słucham.
— Poślij pan zaraz do pana d’Aligre — mówił Rafté ostrym tonem — list księcia d’Aiguillon, przyłączywszy doń i dekret królewski. Poczekamy, musimy się dowiedzieć, co parlament postanowi, nastąpi to natychmiast po odczytaniu naszej posyłki. Potem pojedzie pan do pańskiego plenipotenta, pana Flageot.
— Do kogo? — spytał Richelieu. Znów ten Flageot! Niech djabli porwą tego twego Flageot! Ja mam mu składać wizytę?
— Miałem już honor objaśnić pana, że Flageot jest pańskim plenipotentem.
— Cóż ma jedno do drugiego?
— Nic prostszego. Ma on, jako pełnomocnik,