Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1270

Ta strona została przepisana.

do polityki: „słuchać monarchy“ to ich obowiązek. Niezadowoleni spojrzeli po sobie.
Bunt mieli w sercach, lecz na twarzach spokój kamienny, który rozgniewał Ludwika XV i parów. Delfinowa zbladła z gniewu.
Pierwszy to raz obecną była przy podobnej ceremonji. Chociaż nie wtrącała się do polityki i rządu, dumna była, jak przystało na córkę Marji-Teresy. To też przybywszy jako stronniczka opozycji, dała się pociągnąć kanclerzowi, a nawet zła była na niego; zdawało jej się, że za delikatnie przemawiał; ona znalazłaby słowa tak ostre, jak końce sztyletów i z radością kłółaby ten tłum, ośmielający się tak zimno i hardo przyjmować rozkaz króla.
Ludwik XV, jak wszyscy egoiści zresztą, był świetnym fizjognomistą. Rzucił okiem dokoła. Najprzód spostrzegł delfinową; zaciśnięte jej usta i gorący blask oczu, łatwo powiedziały mu, co się dzieje w tej młodej duszy.
Jakby dla sprzeczności, spojrzał na panią Dubarry: zamiast uśmiechu zwycięskiego, który spodziewał się ujrzeć, widział tylko namiętną chęć zwrócenia na siebie uwagi króla, jakby hrabina miała zamiar zbadać, co myśli dalej uczynić.
Nic tak nie pobudza ludzi o słabym charakterze jak myśl, że inni mogą ich lekceważyć. Zdaje im się, iż wszystko, cokolwiek czynią, to za mało, że nie wolno im zawieść zaufania innych, o których zdanie im chodzi.