Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1307

Ta strona została przepisana.

Społeczeństwo jest zgangrenowane, wytnijmy skalpelem gangrenę!... Ten może bawić się poezją, kto syty i szczęśliwy, lecz głód, nędza i rozpacz nie dadzą się osłodzić poezją i bajkami. Nędzarze cierpią, okropne jęki wydają, biada temu, kto ich nie słyszy!... przeklętym niech będzie ten, kto na nie nie odpowiada! Rewolucja oczyści umysły z rdzy, prędzej niż tysiąc lat czekania, prędzej, niż trzy wieki przykładów i prób. To wiele, bardzo już wiele!...
Szept pochwalny rozległ się dokoła.
— Gdzież nasi wrogowie — ciągnął z zapałem Marat, — mieszkają nad nami, w pałacach, otaczają trony, które ochraniają staranniej, niż dawni Trojanie.
Palladium, które ich czyni tak potężnymi, to — król. Do niego dojść można po karkach jego dworzan; tak samo jak można dojść do generała, tylko rozbiwszy jego wojsko.
Zgładźmy gwardję, a dojdziemy do ich bóstwa. Naprzód wojna dworakom, arystokracji, magnatom, potem królowi.
Policzcie, ile to głów wyniesie. Zaledwie dwakroć sto tysięcy, przejdźmy się z pałaszem w ręku po tym pięknym ogrodzie, który zowie się Francją, zetnijmy te 200,000 głów, a oczyścimy plac boju z niepotrzebnych dekoracji, i pozostaną dwie potęgi: król i lud. Zobaczymy, kto zwycięży.
Gdy karły chcą obalić kolos, rozpoczynają od piedestału, gdy drwale chcą ściąć dąb, rozpoczynają