— W tej chwili służę. Pani Grivette, gdzie mój zegarek?
Pani Grivette szukała na lewo i prawo, ale nic nie odpowiedziała.
— Mniejsza o zegarek — mówił Balsamo — nie mamy czasu czekać.
— Jednak bez zegarka... Nie rozłączam się z nim nigdy.
— W nieobecności pańskiej pani Grivette go odszuka — odrzekł z dziwnym uśmiechem Balsamo — jeśli szukać będzie starannie, odnajdzie go z pewnością.
— Napewno odnajdzie się — rzekła pani Grivette — tu nic nie ginie, jeśli tylko nie zostawił go pan gdzieindziej.
— Chodźmy więc, chodźmy.
Marat nie śmiał się już sprzeciwiać.
— Dokąd pójdziemy najprzód? — spytał Balsamo.
— Do teatru anatomicznego; musiano już przynieść trupa ze szpitala. Rzadko się mylę; pewna kobieta musiała umrzeć tej nocy na ostre zapalenie mózgu. Chcę na niej dokonać sekcji.
— Chodźmy więc!
Jest to o dwa kroki stąd, prosektorjum łączy się ze szpitalem. Jeślibyś, mistrzu, nie chciał wejść ze mną...
— Owszem, ciekawym bardzo twej opinji o tym osobniku.
— Kiedy był żywym?
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1315
Ta strona została przepisana.