— Chcę tego tylko, czego ty chcesz — wyrzekła Andrea z westchnieniem.
— Zatem baron bardzo jest biedny?
— Bardzo biedny.
— Tak biedny, że nie może ci dostarczyć żadnej rozrywki?
— Żadnej.
— Więc nudzisz się w tym zamku?
— Śmiertelnie.
— Może jesteś ambitną?
— Nie.
— A czy ojca kochasz?
— Kocham — odrzekło dziewczę prawie z wahaniem.
— Jednakże zdawało mi się wczoraj wieczorem, że miłość tę córki dla ojca zasępia jakaś chmurka — podchwycił Balsamo z uśmiechem.
— Mam żal do niego, że po warjacku zmarnotrawił majątek mojej matki, tak, że biedny Maison-Rouge nudzi się w garnizonie i niema pola aby nosić godnie imię swej rodziny.
— Któż to jest Maison-Rouge?
— To mój brat Filip.
— Dlaczego nazywasz go Maison-Rouge?
— Bo takie jest, a raczej było imię jednego z zamków naszych, i synowie najstarsi nosili je aż do śmierci swego ojca; poczem dopiero nazywali się Taverney‘ami.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/133
Ta strona została przepisana.