tę przeznaczył na korzyść chorego z tutejszego szpitala, nazwiskiem Hovard, w dniu, w którym tenże wyjdzie ze szpitala.
Dnia 15 sierpnia 1771 r.“
Balsamo zabrał papier, ukłonił się zebranym i wyszedł w towarzystwie Marat’a.
— Zapomniałeś pan zabrać głowy — przemówi pierwszy Balsamo, dla którego roztargnienie doktora było triumfem.
— A!... prawda.
Zawrócił i po chwili dogonił mistrza na ulicy.
Udali się do mieszkania Marata. Na dole wstąpili do izby odźwiernego; doktór chciał zapytać panią Grivette o zegarek.
Nie było jej w domu. Dziecko siedmioletnie odpowiedziało, iż matka wyszła, jest jednak list dla pana Marata.
— Powiedz mamie, niech mi sama list przyniesie.
Mistrz i uczeń znaleźli się w saloniku.
— Cudowną znasz tajemnicę, hrabio.
— Może tylko wpierw, niż inni, podpatrzyłem naturę i Boga.
— Jakże powinniśmy być dumni z tego że jesteśmy ludźmi! — zawołał Marat.
— I doktorami — dodał z uśmiechem Balsamo.
— Rzeczywiście, dumny jestem z ciebie, mistrzu.
— Jednak jestem tylko doktorem duszy.