— O!... nie tylko duszy, zatrzymałeś pan krew płynącą z rany!
— Chyba najważniejszem jest to, iż ten biedak nie cierpiał; coprawda, panowie myślicie, że to warjat.
— Przez chwilę był nim.
— Cóż więc nazywacie szaleństwem?... Czyż to nie jest odłączenie duszy od ciała?
— Lub umysłu.
— Nie o to nam idzie; duszą nazywam to, czem myślę.
— Wszystko mi jedno, jakiem wy to chrzcicie imieniem.
— Otóż to różnica: pan mi mówisz, że szukasz tylko nazwy dla rzeczy, którą już znalazłeś, ja zaś pewny jestem, iż szukasz i rzeczy i nazwy.
— Poczekaj, młodzieńcze. Mówiłeś przed chwilą, że szaleństwo nastąpiło, wskutek chwilowego oderwania się umysłu?
— Tak.
— Oderwanie to było mimowolne, wszak prawda?...
— Naturalnie... Widziałem raz warjata, gdy gryzł kraty żelazne i wołał: „Kucharzu, bażanty twoje są świetne, tylko źle podane“.
— Ostatecznie, nie zaprzeczasz pan przecież, że szaleństwo może trwać czasem chwilę jedną.
— Nie zdarza się to prawie nigdy.
— Przecież widziałeś, doktorze, naszego pa-
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1333
Ta strona została przepisana.