— Wiesz doskonale, musisz powiedzieć natychmiast!
— Mów!
— Pani Grivette nie ukradła zegarka, dlaczego pan Marat posądza ją o coś podobnego?
— Któż więc skradł go, jeśli nie pani?
— Nie wiem.
— Powiedz pani natychmiast, ja każę!
— To rzecz niemożliwa! — zawołał Marat.
— Gdy zechcę, wszystko jest możliwe! Mów!
Pod wrażeniem tego przejmującego głosu biedna kobieta szalała, gryzła ręce, darła włosy, rzucała się, jak w konwulsjach.
— Nie! nie! nie powiem! wolę umrzeć!
— A więc — zawołał Balsamo z wściekłością — umrzesz, a wyznasz prawdę. Ja znam ją, ale on sceptycznie nie wierzy, muszę go przekonać. Mów! ja chcę, mów! kto skradł zegarek?
Doświadczenie było straszne, odźwierna wiła się, rzucała, wytężała całą wolę aby się oprzeć, krwawa piana wystąpiła jej na usta.
— Ależ ona wpadnie w katalepsję! — rzekł Marat.
— Nie bój się doktorze, to szatan kłamstwa ją męczy.
— Mów! krzyknął Balsamo — kto skradł zegarek?
— Pani Grivette — wyjąkała prawie niedosłyszalnie kobieta.
— Kiedy?
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1344
Ta strona została przepisana.