Ta strona została przepisana.
szedł nigdy, nie obejrzawszy się dokładnie na wszystkie strony. Tym razem miał się na baczności. Nareszcie czas było udać się w drogę. Skorzystał z zamyślenia się pani Teresy, obciągnął na sobie ubranie, wziął czystą chustkę do nosa i wyszedł. Żona wybiegła za nim.
Bądźże rozsądnym, człowieku, wróć i ubierz się po ludzku, okropnie wyglądasz!...
— Dowidzenia!... — odpowiedział Rousseau.
— Jakóbie, wyglądasz jak opryszek!...
— Nie ruszaj moich papierów!
Teresa była w rozpaczy.
Rousseau na dole poprawił jeszcze płócienny żabot, otrzepał ubranie, wyszedł na ulicę i wsiadł w omnibus, kursujący z Paryża do Wersalu i Trianon.