w eleganckim kostjumie byłby daleko jeszcze śmieszniejszym.
Zbliżył się doń oficer jakiś.
— Czy to pan Rousseau? — zapytał.
— Tak jest — odpowiedział Jan Jakób.
— Następczyni tronu chce mówić z panem, — dokończył oficer.
Filozof powstał, bardzo wzruszony.
Marja-Antonina czekała z nutami w ręku.
Rousseau skłonił się uniżenie, wytłumaczywszy to sobie tem, iż kłania się kobiecie, nie przyszłej królowej Francji.
Delfinową, z wrodzonym taktem i uprzejmością, rozmawiała z odludkiem i pytała go o sposób wykonania arji.
Rousseau z zapałem rozwijał teorję deklamacji i śpiewu, gdy nadszedł król z kilku dworzanami. Stał w foyer i ze zdumieniem przysłuchiwał się lekcji, udzielanej dostojnej pani. Delfinową zbliżyła się do monarchy, mówiąc:
— Pozwoli Wasza Królewska Mość, iż mu przedstawię naszego autora.
— Naszego autora? — powtórzył król, szukając czegoś w pamięci.
Rousseau stał, jak na rozżarzonych węglach.
Inkwizytorskiem spojrzeniem badał Ludwik XV nieogoloną brodę, zmiętoszony żabot, źle uczesaną perukę największego pisarza Francji.
Delfinowa mocno żałowała biedaka.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1365
Ta strona została przepisana.