Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1380

Ta strona została przepisana.

— Słuchajno, książę.
Król szepnął coś Richelieu’mu na ucho.
Taverney zacisnął zęby, aby nie okazać wzruszenia.
Król oddalił się natychmiast.
— Chodź za mną, — szepnął książę baronowi, — tylko ostrożnie, aby nie zwrócić niczyjej uwagi.
— Gdzie pójdziemy? — spytał cichutko Taverney.
— Zobaczysz.
Książę wysunął się z loży, baron podążał o dwadzieścia kroków za nim i tak doszli do apartamentów króla. Richelieu wszedł do salonu, baron pozostał w przedpokoju.