Dumna baronówna podniosła głowę i spytała pogardliwie:
— Jak długo, panie Gilbercie, mieszkałeś u pana Rousseau?
— Zdaje mi się, że trzy miesiące — odrzekł naiwnie Gilbert — no i przez czas choroby mojej.
— Choroba pańska wcale mnie nie obchodzi — przerwała nielitościwie Andrea — chciałam panu tylko powiedzieć, iż przez trzy miesiące bardzo dużo skorzystałeś u mistrza, komponujesz romanse, które pod względem fantazji przewyższają dzieła pana Rousseau.
Chłopak rzucił się naprzód jak lew raniony.
— Romanse! — wykrzyknął boleśnie — pani nazywasz moje opowiadanie romansem?
— Tak, mój panie, romansem, powtarzam ten wyraz, który zdaje się dziwić pana Gilberta.
— Czy to wszystko, co mi pani miała powiedzieć? — szepnął ze ściśniętem sercem.
— Nie mam ani chęci, ani potrzeby wdawać się z panem w dłuższą rozmowę, zresztą Nicolina mnie poszukuje. Podniosła się z ławeczki.
Nicolina szukała rzeczywiście swej pani i ze zdumieniem poznała w towarzyszu baronówny, Gilberta.
— Czego chcesz, moje dziecko? — spytała słodko Andrea, jakby chcąc dać uczuć biednemu ogrodnikowi, że tylko do niego odzywa się tak surowo.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1413
Ta strona została przepisana.