Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1419

Ta strona została przepisana.

— Dobrze, lecz trzeba to zrobić z przyjemnością... Może ci się to nie podoba?
— Nie znam się na tem, mój ojcze.
— Wiedz więc, że same perły warte są pięćdziesiąt tysięcy liwrów.
Andrea załamała ręce.
— Boże mój! nie wiem doprawdy, czy wypada mi przyjąć taki kosztowny upominek nawet od króla, pomyśl nad tem, ojcze.
— Dlaczegóżby nie? — zapytał baron surowo i zimno zarazem.
— Jednakże....
— Nie wolno ci, moja panno, mieć żadnych skrupułów, gdy ja ich nie mam. To jakaś nowa moda! Dzieci, wstydzące ojca!
Córka ukryła twarz w dłoniach.
— O mój bracie! czemu cię niema przy mnie? — wyjąkała mimowoli.
Czy Taverney to usłyszał, czy domyślił się — dosyć, iż zmienił natychmiast taktykę.
— Dziecko drogie — rzekł słodko, ujmując ręce córki w dłonie — czyż we mnie, w ojcu swym, nie widzisz przyjaciela? czyż nie żyję tylko dla was? Dziwię się, że się nie cieszysz z naszego obecnego wywyższenia.
— Ależ cieszę się — odrzekła.
— Będziesz więc niedługo, jak pan Richelieu przepowiedział, królową z Taverney. Król cię zauważył... delfinowa również — dodał z żywością; — być przyjaciółką następczyni tronu, być przyja-