Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/142

Ta strona została przepisana.

Wtedy w głowie powstała mu myśl, ażeby poszukać drabiny, której La Brie, zarazem kucharz, lokaj i ogrodnik, używał, przy oplataniu ściany bluszczem i dzikiem winem. Przystawiwszy drabinę do galerji schodów i wszedłszy na nią, niezawodnie słyszałby wybornie wszystko, czego tak gorąco pragnął się dowiedzieć.
Z przedpokoju wydostał się na podwórze i pobiegł do miejsca, gdzie zwykle drabina leżała pod ścianą. Kiedy jednak nachylił się, ażeby ją podnieść, zdawało mu się, że słyszy jakiś szmer od strony domu; obrócił się.
Źrenicami rozszerzonemi w ciemności, zobaczył w ciemnej framudze otwartych drzwi jakąś postać ludzką, ale przesunęła się tak szybko i cicho, jakby była raczej widmem, niż istotą żyjącą.
Zostawił drabinę na miejscu, a sam z bijącem sercem poszedł do zamku.
Wyobraźnie pewnego typu są nieodzownie zabobonne; zwykle zdarza się to najbogatszym z nich i najbardziej egzaltownym; przypuszczają możebność bajki równie jak rzeczywistości, świat realny uważając za zbyt pospolity, a mają pociąg doniemożliwości, a przynajmniej do idealności. Dlatego tęsknią do ciemnych lasów, że w zmroku ich kryją się duchy lub dobre genjusze. Tak samo starożytni, którzy byli tak wielkimi poetami, śnili o podobnych rzeczach wśród jasnego dnia. Że jednak ich słońce płonie ogniście, a nasze jest tylko słabem jego odbiciem, z którego ogniska mamy tylko odblask, wy-