Ta strona została przepisana.
— Nie dobrze cię rozumiem, mój ojcze!
— To też będę twym doradcą. Ale... muszę napełnić twą sakiewkę: weź te sto luidorów i spraw sobie toalety, godne imienia Taverney’ów.
Baron położył pieniądze na stoliczku, pocałował córkę w rękę i wyszedł.
Po drodze, w alei miłości, rozmawiała cicho Nicolina z jakimś panem. Baron nie zauważył ich wcale.