Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1447

Ta strona została przepisana.

romansuje, czy nie, ale przeczuwał burzę i chciał być silniejszym od przeciwniczki.
Podpatrzona schadzka mogła mu być przydatną w przyszłości. Wiedział jakie następstwa pociągnąć może spotykanie się pod bokiem królewskim i chciał podsłuchać rozmowę kochanków.
Zeszedł szybko na dół do ogrodu, gdzie najmniejsza skrytka nie była mu obcą, schował się w krzaki bzu i czekał, przekonany, że ujrzy Nicolinę. Nie mylił się, gdyż o pięć kroków od niego klęczała subretka, a Beausire obok niej.
Nicolina liczyła na kamieniu pieniądze, otrzymane przed chwilą od księcia.
Beausire, zachwycony, tracił głowę.
— Mówiłeś mi pan nieraz, iż mnie kochasz i że chcesz mię stąd wydobyć.
— Ożenię się z tobą, najdroższa, — zawołał z uniesieniem oficer.
O tem, to jeszcze potem; w tej chwili, najważniejszą rzeczą jest kwestja, czy możemy uciec stąd we dwie godziny.
— Nawet w dziesięć minut, moja najdroższa.
— Muszę tu jeszcze całe dwie godziny pozostać.
— Gotów będę na każde skinienie, twoje ślicznotko.
— Doskonale, masz tu tymczasem te pięćdziesiąt luidorów i za półtorej godziny przyjedź po mnie karetą.
Beausire schował pieniądze do kieszeni.