Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/146

Ta strona została przepisana.

I poszedł za Nicoliną, która go zaprowadziła na dół i zamknęła drzwi za sobą.
— Ale — odezwał się Gilbert panienka wróci do swego pokoju i zawoła cię, ażebyś ją rozebrała do spania, a ciebie nie będzie.
— Jeżeli myślisz, że o to się w tej chwili troszczę, to się grubo mylisz. A co mnie to obchodzi, czy będzie wołała, czy nie! Ja muszę się z tobą rozmówić.
— Mogłabyś, Nicolino, odłożyć do jutra, co masz mi do powiedzenia; panienka nie lubi żartować, wiesz o tem dobrze.
— O jej! nie radzę jej się złościć, szczególniej na mnie!
— Nicolino, jutro, przyrzekam ci...
— Przyrzekasz! Piękne są te twoje obietnice, można na nie liczyć! A czyś nie przyrzekał, że będziesz na mnie czekał dziś o szóstej, przy Czerwonym Dworze? A gdzieżeś bywał o tym czasie? innej zupełnie stronie, boś przyprowadził podróżnego.
— Nicolino, pomyśl tylko, że cię odprawią ze służby, jeżeli zauważą...
— A ciebie to nie wypędzą, ciebie, kochanka panny; nie?... baron ani się zawaha.
— Mnie?... — wyrzekł Gilbert, próbując się bronie — żadnej racji nie ma, ażeby mnie wypędzać.
— Doprawdy! więc chcesz, ażeby pan ci po-