Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1480

Ta strona została przepisana.
CXXI
PAŁAC PANA DE SARTINES

Przedpokój, w którym znalazła się Lorenza, pełen był oficerów i żołnierzy; pierwszego z brzegu poprosiła o zaprowadzenie jej do inspektora policji; ten zaś odesłał ją do szwajcara. Ten przyjrzał się ze zdumieniem oryginalnej postaci, trzymającej w ręku przepiękną kasetkę. Pomyślał, iż wizyta ta musi być pilną i ważną, to też wskazał jej wejście sekretne, przez które o każdej godzinie dnia i nocy, można się było dostać do pana de Sartines.
Na górze woźny ją zatrzymał.
— Do kogo? — zapytał.
— Czy pan jesteś panem de Sartines? — spytała Lorenza.
Woźny cofnął się, zdumiony, że jest ktoś, kto może jego czarne skromne ubranie wziąć za kostjum dygnitarza, strojnego zwykle w złoto i srebro; ale wiadomą jest rzeczą, iż pułkownik nie gniewa się nigdy, gdy go nazwą generałem, to też woźnemu pochlebiło bardzo to uznanie. Przytem zaimponował mu cudzoziemski akcent kobiety, bogato ubranej i domyślał się, iż kasetka musi zawierać coś wyjątkowo ważnego.