Wielu było mniemania, iż w szafie tej właśnie ukryte są akta dotyczące zboża, w którym Jego Królewska Mość Ludwik XV brał udział przy pomocy swego tajnego agenta, pana de Sartines.
Pan inspektor dostrzegł w lustrze poważną miną i oryginalną postać Lorenzy. Stanęła ona pośrodku gabinetu.
— Kto pani? — spytał, nie odwracając się Sartines — i czego sobie pani życzy?
— Czy mówię z panem de Sartines? — zagadnęła kobieta.
— Tak — odpowiedział krótko inspektor.
— Skąd mogę mieć tę pewność?
Pan de Sartines odwrócił się szybko.
— Czy odesłanie pani do więzienia ostatecznie ją przekona?
Lorenza nie odpowiedziała. Spojrzała dumnie wokoło siebie, jakby szukając krzesła, którego inspektor nie podał jej dotychczas.
Hrabia d’Alby de Sartines był człowiekiem dobrze wychowanym, spojrzenie pięknej kobiety upokorzyło go.
— Proszę usiąść — odezwał się mniej ostro.
Lorenza usiadła na fotelu.
— Mów pani prędko. Czego pani sobie życzy?
— Panie — rzekła kobieta — udaję się pod pańską protekcję.
Pan de Sartines rzucił na nią inkwizytorskie spojrzenie.
— Ah! ah! — odparł.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1482
Ta strona została przepisana.