— Właśnie.
— Do djabłal a to, jak sądzę, byłoby ważniejszem.
— Bezwątpienia; ale przekonasz się pan, jak jesteśmy już blisko i tego, aby mieć osobę; prawda, że nawet Proteusz nie przybrał więcej postaci; Jowisz nie miał więcej nazw, niż ich posiada sam tajemniczy podróżnik: Acharat w Egipcie, Balsamo we Włoszech, Somini w Sardynji, margrabia d’Anna na Malcie, margrabia Pellegrini na Korsyce, w końcu hrabia de...
— Hrabia de?... — zapytał Balsamo.
— Otóż to właśnie, że tego ostatniego nazwiska nie mogłem dokładnie odczytać; ale pan mi pomożesz, nieprawdaż?... jestem tego pewny, bo nie może być, abyś pan w swych licznych podróżach nie poznał tego człowieka i nie spotykał go w tych wszystkich miejscowościach, dopiero co wymienionych przezemnie.
— Być może; zobaczymy to po dokładniejszych objaśnieniach, jeśli łaska — odparł Balsamo z najzupełniejszym spokojem.
— A! rozumiem, życzysz pan sobie rysopisu, nieprawdaż, panie hrabio?
— Tak, panie.
— A więc — mówił pan de Sartines, utkwiwszy badawcze oko w panu Balsamo — jest to człowiek w pańskim wieku, pańskiej postawy i powierzchowności, jest to czasem magnat, rzucający złotem w prawo i lewo, to szarlatan, szukający tajemnic
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1495
Ta strona została przepisana.