Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1507

Ta strona została przepisana.

dadzą temat sztuki panu de La Harpe, lub panu Diderot’owi do rozmowy „Ojca rodziny“, albo do jakiej broszury Janowi-Jakóbowi Rousseau z Genewy, który także nieźle kąsa, gdy chce, albo do maleńkiego listu otwartego panu Grimm; albo do miłej powiastki moralnej panu do Marmontel, który pana zgubi, broniąc niedołężnie, jeśli zaczną o tej kwestji mówić w kawiarni Regencji, w Palais Royal, u Audinot’a, w balecie królewskim, utrzymywanym, jak pan wiesz, przez pana Nicolet: o! panie hrabio d’Alby, będziesz bardzo nieszczęśliwym naczelnikiem policji; jeszcze gorzej wyglądać będziesz niż biedny d’Enguerrand de Marigny, o którym pan słuchać nawet nie chciałeś. Bo on, choć prowadzony na szubienicą, utrzymywał że jest niewinnym, a słowa jego brzmiały z takiem przekonaniem i dobrą wiarą, że im w zupełności wierzyłem.
Pan de Sartines, już ostatecznie wyczerpany, nie zważając na nic, zdjął bez ceremonji peruką i otarł obfite krople potu z czoła i głowy.
— A więc niech i tak będzie; ale to niczemu nie przeszkadza. Jeśli pan możesz, zgub mnie; pan masz swoje dowody, ale i ja mam swoje; zachowaj swoją tajemnicą, ja zachowam szkatułką.
— Znowu gruba pomyłka; dziwią się mocno, że może jej ulegać człowiek taki, jak pan; ta szkatułka...
— Cóż ta szkatułka?
— Nie zostanie wcale u pana.