— I owszem, kocham cię zawsze.
— Więc czego odemnie stronisz?
— Bo, gdy się spotkamy, zawsze kłócisz się ze mną.
— Dlatego, że się tylko spotykamy.
— Wiesz, że zawsze byłem dziki i lubiłem samotność.
— Tak, wiem, że szukasz samotności, wchodząc po drabinie.
Gilbert czuł się pobitym na tym pierwszym punkcie.
— No, no, bądź szczerym, jeżeli możesz, Gilbercie, i przyznaj się, że mnie już nie kochasz, albo że kochasz nas obie?
— A gdyby tak było — rzekł Gilbert — cóżbyś na to powiedziała?
— Powiedziałabym, że to potworne.
— Czyż tak?
— Tak, i że to tylko wina twego serca!
— Nie, ale naszego społeczeństwa. Są kraje, gdzie, jak wiesz, każdy mężczyzna ma po siedm lub ośm żon.
— To nie są chrześcijanie — odparła Nicolina niecierpliwie.
— To są filozofowie! — wyniośle odpowiedział Gilbert.
— O! panie filozofie! więc uważałbyś za dobre, gdybym jak ty, postarała się o drugiego jeszcze kochanka?
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/151
Ta strona została przepisana.