jedno ostatnie pytanie, bo zdaje mi się, że panu się bardzo spieszy.
— Mów, hrabino.
— Powiedziałeś mi, hrabio, że cię ktoś zdradził. Mężczyzna, czy kobieta?
— Kobieta.
— O! o! hrabio, czyżby tu miłość grała jaką rolę?
— Niestety! taki i to miłość, połączona z taką zazdrością, że się równa szałowi, a sprowadziła ona, jak już pani widziałaś, piękne następstwa; kobieta ta nie zadała mi ciosu śmiertelnego pchnięciem noża, bo wie, że mnie nie zabije, ale postanowiła mnie żywcem pogrzebać w więzieniu, lub zupełnie zniszczyć!
— Jakto zniszczyć?
— Tak jej się zdawało przynajmniej.
— Hrabio, czy kazać już konie zatrzymać? — spytała Dubarry ze śmiechem. — Czy to temu żywemu srebru, które płynie w żyłach pańskich, zawdzięczasz nieśmiertelność, tak że wolą cię denuncjować, aniżeli zabijać? Czy życzysz sobie, hrabio, tu wysiąść, czy mam cię odwieźć na miejsce.
— O! nie pani! byłoby to za wiele łaski z pani strony, zbaczać dla mnie z drogi. Przecie masztalerz prowadzi za nami mojego Dżerida.
— A! to cudowne zwierzę, które, jak mówią, może się puszczać w zawody z wichrem stepowym?
— Widzę, że się pani podoba.
— Rzeczywiście, dzielny, przepyszny rumak!
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1519
Ta strona została przepisana.