Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1524

Ta strona została przepisana.
CXXV
ELIKSIR ŻYCIA

Wiemy w jakiem usposobieniu Balsamo wszedł do pokoju, gdzie była Lorenza.
Miał już ją budzić, aby zarzucić tysiącem wymówek, które głucha złość mu podszeptywała i zdecydowany był ukarać ją, zemścić się, gdy potrójne stukanie w sufit oznajmiło, że Althotas czekał na jego przyjście i chciał z nim pomówić.
Jednakże Balsamo wstrzymywał się jeszcze. Czy myślał, że mu się tylko zdawało, że sygnał był tylko przypadkowym, dość że nie szedł.
Ale niecierpliwy starzec znów zapukał, tak, że Balsamo obawiając się, aby sam nie zszedł, jak to się czasem zdarzało, lub aby Lorenza nie została zbudzona prądem przeciwnym i nie dowiedziała się nowych rzeczy, niemniej niebezpiecznych, jak jego tajemnice polityczne, na nowo, że się tak wyrazimy, naładował fluidem swe medjum i wtedy dopiero udał się do Althotasa.
A czas był już wielki, bo winda była na połowię drogi od sufitu. Althotas opuścił już fotel ruchomy i widać go było skulonego na tej części maszynerji, która się opuszczała i podnosiła do góry.