Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1527

Ta strona została przepisana.

dasz, że cię głodzę?... a czyż sam nie poddałeś się właśnie czterdziestodniowej djecie zupełnej?...
— Tak, tak, dzieło odrodzenia rozpoczęte od trzydziestu dwóch dni.
— A więc, powiedz mi, na co się uskarżasz. Przecież widzę parę karafek z wodą deszczową, którą jedynie pijesz.
— No tak, ale czy myślisz, że jestem jedwabnikiem, abym sam był w stanie dokonać tego wielkiego dzieła przeobrażenia i odmłodzenia się?... Czy wyobrażasz sobie, że przy swej bezsilności, mogę sam stworzyć eliksir wiecznego życia?... Czy sądzisz, że wyczerpany i znużony, będę miał dość przytomności umysłu, jeśli mi nie dopomożesz?... Wiesz dobrze, nieszczęsny, że aby dopełnić mozolnego dzieła, potrzebuję pomocy przyjaciela.
— Ależ jestem, jestem mistrzu; więc czegóż chcesz, powiedz — powtarzał Balsamo, sadzając starca, prawie wbrew jego woli, na fotelu, jakby miał do czynienia z maleńkiem dzieckiem, — czegóż więc żądasz, powiedz; nie brakuje ci wody dystylowanej, ponieważ, jak mówiłem, widzę jej trzy pełne karafki; wiesz, że to woda, zbierana w maju; a tu znów biszkopty jęczmienne; przyrządziłem sam białe krople, które przepisałeś.
— Tak, tak, ale eliksir, eliksir jeszcze nie gotowy; nie pamiętasz, nie myślisz o tem, ojciec twój wierniejszym był od ciebie: gdy kończyłem ostatnią pięćdziesiątkę, przyrządziłem eliksir. Zatrzymałem się na górze Ararat; pewien poganin dostar-