dziestoletniego młodzieńca. Mam już wszystkie materjały do eliksiru, rurka przełykowa też gotowa — brak mi tylko tych ostatnich trzech kropli krwi, o których ci mówiłem.
Balsamo nie mógł powstrzymać oznaki wstrętu.
— Więc dobrze — mówił dalej Althotas — odstępuję już od mego żądania niemowlęcia, skoro wolisz zamykać się po całych dniach ze swą kochanką, niż mi wyszukać i dostarczyć niemowlęcia.
— Wiesz dobrze, mistrzu, że Lorenza nie jest wcale moją kochanką.
— Ho! ho! ho! mnie to chcesz mówić i sądzisz, że ci się tak uda, jak z głupim motłochem; ja miałbym uwierzyć, że jest niewinna, żyjąc przy tobie!
— Przysięgam ci, mistrzu, że Lorenza jest dziewicą, przysięgam ci, że miłość, żądze, rozkosze ziemskie, wszystko poświęciłem dla mych celów duchowych; bo i ja także przedsięwziąłem dzieło odrodzenia, tylko zamiast je stosować do siebie samego, stosuję je do całej ludzkości!
— Warjat, biedny warjat! — zawołał Althotas — jak widzę, myśli o przerwotach i rewolucjach mrówek, kiedy ja mówię mu o wiecznem życiu, wiecznej młodości.
— Okupionej ceną strasznej zbrodni; i jeszcze gdyby to...
— Wątpisz, ty jeszcze możesz wątpić nieszczęsny?
— Nie, nie, ale ostatecznie do rzeczy: jeśli
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1530
Ta strona została przepisana.