Balsamo przeciągnął ręką po czole.
— Więc niechajże tak będzie, zresztą... I pozostał przez chwilę milczący, jakby w myślach swych pogrążony.
— Zresztą, czyż jej koniecznie potrzebuję, ciągnął dalej, czyż ona jedna na świecie? Nie, nie, ona mnie uczyni szczęśliwym a inna może mnie uczynić w dalszym ciągu bogatym i potężnym. Andrea także jest napełniona duchem Bożym, tak samo jest jasnowidząca; Andrea jest również młodą i czystą dziewicą, a chociaż jej nie kocham, gdy ją uśpię, jest mi tak samo powolną i posłuszną, jak ty Lorenzo; mam w Andrei ofiarę, gotową do zastąpienia ciebie, a nie będzie mi ona niczem więcej, jak tylko zwyczajnem medjum doktora, nadającem się do eksperymentów; jej duch ulata również daleko, może dalej od twego, w krainy nieznane, nadziemskie. Andreo, przyjmuję cię do mego królestwa, a ty Lorenzo, Lorenzo! chodź w me objęcia, zachowam cię jako mą kochankę. Z Andreą będę potężny, z Lorenzą szczęśliwy. Dopiero teraz, od tej chwili, życie moje jest zupełnem i równam się z bogami we wszystkiem, wyjąwszy nieśmiertelności.
I podnosząc Lorenzę, porwał ją w objęcia i przyciskał do wzruszonej piersi, a ona przytuliła się doń tak silnie, jak silnie zwoje bluszczu dąb obwijają.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1540
Ta strona została przepisana.