tych uczuć zlewała potoki światła, ów wzrok duchowy, taki potężny, taki jasnowidzący przed upadkiem tej Ewy nowoczesnej, zachował moc przebijania ciemności, otaczających zwykłych śmiertelników.
Nie miał odwagi na decydujące próby, żył ciągle nadzieją, która była koroną jego szczęścia.
Niekiedy Lorenza mówiła ze słodką melancholją:
— Kochany Acharacie, widzę, że myślisz o innej kobiecie, o kobiecie z Północy z jasnymi włosami i niebieskiemi oczami; Acharacie!... Acharacie!... ta kobieta stoi zawsze obok mnie w twych myślach.
Wtedy Balsamo, patrząc na Lorenzę — pytał:
— Czy widzisz to we mnie?... najdroższa.
— Widzę to najwyraźniej, jak w zwierciadle.
— W takim razie wiesz też zapewne, czy z miłości myślę o tej kobiecie — odpowiadał Balsamo — czytaj w mojej duszy i sercu, droga Lorenzo!...
— Nie — odpowiedziała, — wiem o tem dobrze; ale wiem także, że dzielisz myśl swą nieustannie między nas obie.
— Ja, moja jedyna, myślę tylko o tobie, sercem przynajmniej; zobacz i przekonaj się sama, czy nie zapomniałem o wszystkiem na świecie, czy od czasu naszego szczęścia nie zaniedbałem wszystkiego: studjów, polityki, pracy?...
— To źle robisz, mój jedyny, bo ja mogę ci być bardzo pomocną w twych pracach.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1543
Ta strona została przepisana.