— Tak.
— W każdym z tych tyglów jest mieszanina o innych stosunkach.
— Tak, zdobywam je z trudem wielkim, a przez przerwą w pracy wszystko się zmarnowało, nie żałują jednak tego.
— I masz racją, bo złoto, jakie osiągniesz, nie będzie nigdy niczem innem, jak rtęcią zakolorowaną; możesz ją doprowadzić do stanu stałego, ale nie przeobrazisz nigdy.
— Robili jednakże złoto.
— Nigdy.
— Czyż Daniel Transylwańczyk nie sprzedał za dwadzieścia tysięcy dukatów Kosmili I-mu sekretu przeobrażania metali?...
— Daniel Transylwańczyk oszukał Kosmę I-go.
— A Saksończyk Payken, skazany na śmierć przez Karola II-go, czyż nie okupił swego życia, zamieniając sztabę ołowiu w sztabę złota, z części której wybito czterdzieści dukatów, a drugą pozostawiono na medal, wybity na cześć zdolnego alchemika.
— Zdolny alchemik był tylko zręcznym kuglarzem, podłożył sztabę złota na miejsce sztaby ołowiu i oto sekret cały. Dla ciebie najpewniejszym sposobem fabrykowania złota jest przetapianie na sztabki bogactw, jakie ci znoszą niewolnicy twoi z czterech stron świata.
Balsamo zamyślił się.
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1545
Ta strona została przepisana.