Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/1552

Ta strona została przepisana.

— Biedny przyjacielu — rzekła — więc się lękałeś?
— O! tak, tak, moja najdroższa.
— I czegóż się lękać mogłeś? Czy miłości, która dopełniła życie fizyczne i rozszerza życie duchowe?... Miłość, jak każde uczucie szlechetne, zbliża nas do Boga, a wszelka światłość spływa od Boga.
— Lorenzo, Lorenzo, ja oszaleję ze szczęścia, jakie mi dajesz.
Powiedział to i skłonił głowę na kolana młodej kobiety.
Czekał jeszcze na jeden dowód, aby osiągnąć zupełne szczęście i uspokojenie. Tą ostatnią próbą miało być przybycie Dubarry.
Te dwie godziny oczekiwania były krótkie, Balsamo stracił zupełnie miarę czasu. Naraz młoda kobieta zadrżała.
— Ty jeszcze wątpisz i chciałbyś wiedzieć, gdzie ona jest w tej chwili?
— Prawda — szepnął Balsamo.
— A więc jedzie bulwarami wyciągniętym kłusem, zbliża się, wjeżdża na ulicę Saint-Claude, zatrzymuje się już przed bramą, puka...
Pokój, w którym byli oboje zamknięci, tak był oddalony, że uderzenia mosiężnego młotka dojść do nich nie mogły. Ale Balsamo podniósł się na jedno kolano i zaczął nadsłuchiwać. Naraz dwa stuknięcia Fryca porwały go na równe nogi; dwa