— Czy to filozofję mi wykładasz? — podchwyciła Nicolina.
— Tak — odpowiedział Gilbert.
— Więc dla filozofów niema nic świętego?
— I owszem, rozum.
— Tak, więc ja, która co chciałam zostać uczciwą dziewczyną...
— Przepraszam, ale na to już za późno.
Nicolina zbladła, potem się zarumieniła.
— Kobieta zawsze jest uczciwą, pocieszałeś mnie, kiedy jest wierną temu, którego jej serce wybrało. Przypominasz sobie tę teorję o małżeństwach?
— Mówiłem o związkach, Nicolino, gdyż nigdy się nie ożenię.
— Nie ożenisz się nigdy?
— Nigdy. Chcę być uczonym i filozofem. Owoż wiedza wymaga odosobnienia duchowego, a filozof ja — fizycznego.
— Panie Gilbercie — rzekła Nicolina — jesteś nędznikiem i sądzę, że więcej warta jestem od ciebie.
— Skończmy — rzekł Gilbert, powstając — bo tracimy czas daremnie, ty na wymyślanie, a ja na słuchanie. Kochałaś mnie, bo ci się podobało, nieprawdaż?
— Naturalnie.
— Więc to jeszcze nie racja, ażebym został
Strona:PL Dumas - Józef Balsamo.djvu/156
Ta strona została przepisana.